czwartek, 11 grudnia 2014

Dziecko i pies! Najlepszy duet!

Psom nie należy ufać w 100%. Zgadzam się z tym.
Psa nigdy nie zostawia się samego z niemowlakiem. Też się zgadzam.
Pomimo tego uważam, że Anielowa i Chico to najlepszy duet. 
Pierwszy był pies, więc na przyjście dziecka mógł zareagować zazdrością- nie chcę nawet myśleć co bym wtedy zrobiła, czy potrafiłabym go oddać. Na szczęście Chico pokochał nową istotę i zaakceptował w 100% od razu po przyjściu do domu. 
Nie uczyłam go by wskakiwał do łóżeczka, nie pozwalałam, by lizał- mimo to on wciąż był blisko. Kładł się spać obok Anielowej, obserwował, czasem może nawet pilnował.
Nie wiem czy było to spowodowane tym, że chciał być blisko mnie, czy może tym, że pies zawsze wyczuje dziecko i będzie jego 'opiekunem'? 
W ciąży czytałam książkę o psychologii psa i jedno co zwróciło moją uwagę w rozdziale o dziecku to to, aby przyzwyczaić psa do noworodka, gdy ten jeszcze jest w szpitalu. Należy przynieść psu ubranka po noworodku i dać do obwąchania, zapoznania się. Musi to odbyć się w spokojnej atmosferze, gdy pies jest wyciszony. Nie w trakcie zabawy, nie zaraz po niej. Aby nie kojarzył owego zapachu z zabawą czy czymkolwiek innym. Po przyjściu do domu pies już zapach zna, więc lepiej znieść mu nową sytuację.
Mam szczęście, że trafiłam na psa, który jest wyjątkowo łagodny i znosi dzielnie każde tortury (potrafi też chapnąć, więc krzywda mu się nie dzieje).
 Przyglądam się, lecz staram się nie ingerować w ich relacje.

Obecnie Anielowa szuka granic, w ramach których może sobie pozwolić na kontakt z psem. Gdy je przekracza Chico delikatnie ją informuje, że już przesadza odsuwając jej rączkę pyskiem. Gdy to nie pomaga to delikatnie chapnie- na tyle delikatnie, że jeszcze nigdy nie zająknęła z tego powodu (nie mówiąc o płaczu). Po prostu wtedy go puszcza i idzie dalej. Śmieję się wtedy, że się pokłócili.

Minusem może okazać się problem logistyczny, do którego zaliczam spacery. Bo czasem ciężko pogodzić wieczorny spacer z chorym dzieckiem, a odpuścić, wiadomo, nie można. Idealnie, jak codziennie w domu są oboje z rodziców- w takim układzie problem rozwiązany. Jednak nie każdy ma tyle szczęścia, a radzić sobie trzeba. Obecnie robimy tak, że wychodzimy przed blok najpóźniej jak się da (po 19). Rano bierzemy psa ze sobą na spacer po mieście, robiąc przy okazji drobne zakupy. Plus dochodzi wyjście trzecie, czyli po południu. Dzięki temu codzienna dawka świeżego powietrza gwarantowana!!!
Choć obowiązek duży, to radość dziecka bawiącego się z psem- bezcenna. Dochodzi też radość innych dzieci, które do nas przychodzą, a same zwierzątka nie mają. Chico czasem ma dość i chowa się w swojej 'budzie' (coś na pozór domku), gdzie ma swoje zabawki i spokój.
Myślę, że dzięki temu Anielowa jest odporniejsza, uczy się, że psu należy dać jeść i pić, wie też, że nie wszystkie zabawki w naszym mieszkaniu są jej i jest jakiś podział  (Chico częściej go psuje niż Aniela przywłaszczając sobie jej zabawki, które muszę później prać).

Chico od początku chciał być blisko Anielowej. Do pewnego czasu go wyjmowałam, gdy wskakiwał do łóżeczka ( a bardziej Anielowy Tata), ale w pewnym momencie przestaliśmy... Chyba nie było sensu. Skupiłam się bardziej nad czuwaniem (wiem, że gdybym konsekwentnie zabraniała to kiedyś by przestał, ale najwidoczniej jestem za słaba).  Może trafiliśmy na idealnego psa, a może pies rzeczywiście odzwierciedla charakter człowieka i nie pozostało mu nic innego jak czuć się odpowiedzialnym za dziecko?































4 komentarze:

  1. Uwielbiam gdy małe dziecko ma pieska za stroza ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że moja Roxi też kiedyś tam będzie reagowała podobnie jak Chico :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny i mądry wpis :)

    OdpowiedzUsuń