Weszłam ostatnio na forum internetowe i natknełam się na pytanie "czy jesteście naprawdę szczęśliwe?"
Oczywiście strona była głównie dla MAM.
(Wiem, miałam już nie czytać tych wszystkich pierdół, ale czasem trzeba się odchamić :D )
I wiecie, jaka była odpowiedź? Około 70% kobiet nie jest szczęśliwych w swoim życiu.
Czują się zaniedbane przez partnera, ciągle potrzebne dzieciom, cały dom na ich głowie i często dochodzi jeszcze przytłaczająca praca. Przeraziły mnie te statystyki.
Nie mam w zwyczaju udzielać się w tego typu dyskusjach, więc sama sobie zadałam to pytanie. Czy jestem szczęśliwa? A dalej poszło już lawinowo...
Czy cieszę się z tego, co mam/ gdzie jestem/ z kim jestem/dla kogo żyję? Czy doceniam to wystarczająco? Czy dziękuję za to? Czy chciałabym coś zmienić? Co sprawia mi radość? Czy innym żyje się ze mną dobrze? Czy robię wszystko co w mojej mocy, aby tak było? Czy jestem dobrą mamą, żoną, córką, siostrą, przyjaciółką, a nawet znajomą?
Nie będę pisać tu o moich odczuciach, odpowiedziach, bo nie o to chodzi.
Ale co sprawia, że 3/4 polskich mam jest nieszczęśliwych w swoim domu?
Czy w prawie każdej rodzinie, która ma mieszkanie, dziecko, razem chodzą na zakupy i do kościoła SZCZĘŚCIE to przeżytek? W takim razie są razem tylko po to, aby spłacić kredyt, wychować dzieci... Wpoić sztuczne wartości pełnej rodziny, gdy tak naprawdę po zamknięciu drzwi do dziecięcego pokoju przestają się do siebie odzywać?
A może szczęście nie jest w życiu nic warte, a liczy się stabilizacja i małżeństwo/rodzina z rozsądku?
A czy gdyby te wszystkie nieszczęśliwe mamy zostały same- bez dzieci i mężów, którzy tak je przytłaczają- by były szczęśliwsze?
Sądzę, że nie...
I dopiero wtedy doceniłyby, co to prawdziwe szczęście.
Bo szczęście, to właśnie gotowanie milionowego obiadu rodzinie, bo szczęście to usypanie chorego dziecka o 2 w nocy, szczęście to też zbieranie zabawek, których małe rączki same nie umiały ułożyć...
Szczęście jest w każdym z nas, lecz musimy stale o nie dbać i je polerować, by nie zarosło grubą warstwą kurzu upadając gdzieś na dno. Wymaga to od nas stałego wysiłku i poświęcenia.
My to wszystko wiemy... Tylko czasem
zapominamy.
Długo myślałam, jakie zdjęcia powinny pojawić się pod takim tekstem i wiem napewno, że nie tylko słodkie, czyste, uśmiechnięte i pachnące fiołkami z kilometra. ;) Więc są- naturalne, z prozy życia codziennego, ale szczęśliwego.